Widziane oczami gracza.

Po pierwszej rundzie meczu (który opisałem wcześniej ), a który gdzie skompromitowałem się niemożliwie, uzyskując "znakomity" wynik 103, obdarzony kredytem zaufania Klubu i obowiązkiem zmycia wstydu, zostałem wydelegowany wraz z Panią Kapitan Klubu Anią, potężną grupą odwetową z Rafałem i Mariuszem oraz juniorami (HCP 19), do obrony pucharu dla najlepszego Klubu Wielkopolski.

Nie miałem specjalnych złudzeń, że ktoś liczył na mój dobry wynik. "Dół golfowy" w jaki wpadłem pod koniec sezonu trwa i nikt z odrobiną rozsądku nie powinien mnie nigdzie delegować, tym bardziej, że K.G. Panorama wysłał swoja najsilniejszą reprezentację z Leszkiem na czele, Konin u siebie jest nie do pokonania a i Kalisza lekceważyć nie należy choćby z uwagi na Janusza.

No i przyszedł TEN dzień. Od rana lało. Sama myśl o wyjściu z łóżka mnie bolała, a co dopiero wyjście na świeże powietrze o temperaturze 7 stopni i huraganowym ( w moim odczuciu ) wietrze.
Ale trudno. Golf to nie tylko przyjemność, ale również obowiązek. Pojechałem do Konina.

A tam niespodzianka. Piękna pogoda, słoneczko. Zero wiatru. Wylosowałem flight z Anią i Nestorem polskich golfistów Tomkiem ( lat 76 ), którego ambicją jest uzyskanie wyniku na polu równego swojemu wiekowi. Byłby pierwszym polskim golfistą, któremu się to udało. A szanse ma. Dzisiaj jeszcze potrafi zagrać 88. Flight uzupełnił menager pola w Koninie - Heniu.

Pierwszy dołek słabo. Jako jedyny uzyskałem double bogeya. Tomek i Ania par a Heniu, cały znerwicowany, czy wszystko przed turniejem zapiął na ostatni guzik i czy coś sie nie posypie, uzyskał znakomity jak na Jego stan psychiczny i koncentrację wynik - bogey. Juz się zaczynałem o siebie martwić, ale kiedy zobaczyłem, że Waldek powiesił piłkę na drzewie, juniorzy potopili piłki w stawie a Piotr zrobił sobie bilarda między drzewami, to pomyślałem, że to pole jest jednak dosyć trudne. I rzeczywiście. Z czasem okazało się, że bogey na PAR 3 to jest niezły wynik. Niektóre fairwaye zostawiają nie więcej niz 5 - 7 metrów miejsca na ulokowanie piłki, czasami trzeba przebić gałęzie wiszące nad tee a greeny zaprojektowane są chyba bardzej złośliwie jak w Bytkowie.

Myślę, że tylko na polu w Koninie można przekonać sie, co znaczy pozytywne myślenie w gofie. Ania z mojego flightu, której uśmiech nie schodził z twarzy nawet, kiedy wysyłała piłke w środek lasu, miała rację. Za każdym razem las oddawał Jej piłkę. Tuż obok greenu. Tak się jakoś odbijało, tak toczyło, że pod koniec turnieju patrzyłem na to, jak na występy iluzjonisty. TO BYŁO NIEMOŻLIWE. Ale było. Naprawdę, Za każdym razem piłka Ani albo wracała na fairway, albo tak się ustawiała, że bez wysiłku mozna ją było zaadresować na green.

A na polu się działo. Bilard, squash, nurkowanie. Co kto tylko chciał. Dwóch naszych postanowiło sprawdzić jaki wynik mogą uzyskać grając z kobiecych tee. Wynik uzyskali średni, a po doliczeniu punktów karnych to juz zupełnie podły.
- Kobiety jednak mają trudniej powiedział po meczu Marek, które dzięki eksperymentom z damskimi tee uzyskał 71. Gdyby gral z męskich miałby dużo mniej.

Sensacją turnieju był 11 letni junior z Bytkowa - Kuba, który z wynikiem 70 był 13 w kategorii brutto.

Dla mnie bohaterem turnieju był Heniu. W trakcie turnieju nie tylko grał, ale również naprawiał wszystkie zauważone divoty, pitch marki, grabił tee, zbierał gałęzie i jeszcze cały czas nas przepraszał, że nie może zrobić wiecej. Rano przed turniejem wywiózł z fairwayów 2 przyczepy liści. Mimo tego uzyskał 3 wynik turnieju - 64. Byłem pod wrażeniem.

Mnie Opatrzność przydzieliła wynk 65. Do zwycięstwa nad Koninem było to za mało.

Kolejność na 2, 3 i 4 miejscu ustalona została po dogrywce, gdzie pierwszy dołek nie przyniósł rozstrzygnięcia a na drugim Leszek po fantastycznym tee shocie pół metra od chorągiewki, postanowił nie trafić do dołka. Jak postanowił tak zrobił, a zatem drugie miejsce zajął Jausz z Kalisza. Leszek był 3.

Gratuluję wszystkim i mam nadzieję, że rewanż w przyszłym roku bedzie równie zacięty ( i zabawny ).

Robert Jakubiec

Ilość osób na stronie: 1