Widziane oczami gracza

Krajobraz po bitwie

Poranek po meczu.

Siedzę sobie w kawiarence podpierając drżącymi rękoma opadające powieki i staram zmusić się do połknięcia małej kawy, kiedy wchodzi Wojtuś.
Nie bardzo ma ochotę na rozmowę, co mnie nawet cieszy. Siedzimy sobie w błogiej ciszy.

- I jak się spało? - zagajam chcąc być uprzejmy. Właściwie wcale mnie to nie interesuje, ale jako kierownik wycieczki podejmuję męczącą próbę uprzejmej konwersacji.
- Nie denerwuj mnie! - warczy - Co zasnąłem, to jakiś osioł zaczynał gwizdać i budził mnie. I tak przez całą noc.

Posiedzieliśmy kilka minut w błogiej ciszy. Zaczynałem się odprężać, kiedy do kawiarenki wszedł lekko wkurzony Bogdan.

- Wiecie co? Pół nocy nie spałem! Co zasnąłem to jakiś maniak zaczynał klaskać.
- Kastaniety sobie kupił i ćwiczył czy co? Powinien wziąć pod uwagę, że niektórzy chcą spać.

Zanim wyraziłem głęboki żal w związku z jego nocnym nieszczęściem, na kawę przybył Grzesiu.

- Cholerka - powiedział zmęczonym głosem - Przecież z nimi nie da się spać. Jeden i drugi chrapie jak nieszczęście. Z tym, że jeden reaguje na gwizdanie, a drugi na klaskanie. Jak  zaczynałem gwizdać, to jeden przestawał chrapać i był chwilę spokój, potem drugi zaczynał i wtedy musiałem klaskać. I tak cholerka, przez pół nocy.

Po pięciu minutach do kawiarenki wpadł Marek.

- Przecież to jest paranoja! Więcej z nimi nie śpię ! Dwóch chrapie jakby im się coś w twarzy gotowało, trzeci gwiżdże i klaszcze. Dobrze, że nie tupał. Jak mam dzisiaj grać, skoro całą noc nie spałem?? - pożalił się Mareczek.

Jakie spanie takie granie. Jaki był wynik tego meczu i tak nie powiem!

sprawozdawał

Robert Jakubiec

Ilość osób na stronie: 1